Nie ma znaczenia, kiedy wyruszasz. Tylko czy wylądujesz, gdzie chcesz
Miranda otrzymuje tajemniczy list. Początkowo myśli, że ktoś robi sobie z niej żarty, jednak z tyłu jej głowy zapala się czerwona lampka. Co, jeśli wcale nie powinna ignorować dziwnych wiadomości, ale rozwiązać ich zagadkę? W końcu ich nadawca zdaje się wiedzieć o Mirandzie naprawdę sporo. Nawet o tym, co jeszcze się nie wydarzyło. Kiedy więc jej przyjaciel Sal nie wiadomo, z jakiego powodu, nadal nie chce z nią rozmawiać, a w szkole dziewczyna zmuszona jest do znalezienia nowych znajomych, na rozwiązanie tajemnicy listów pozostaje niewiele czasu. Czy zdąży zanim będzie za późno?
Sięgając po Gdy tu dotrzesz, myślałam, że to powieść na wskroś realistyczna. Szybko okazało się jednak, że nie do końca. Miranda, której Stead oddała narrację, zaczyna snuć swą opowieść w zagadkowy sposób. Nawiązuje do listu, który otrzymała i historii, którą obiecała opowiedzieć. Wkrótce dość zwyczajne wydarzenia przeplatają się z takimi, których nie sposób logicznie wyjaśnić. Usprawiedliwianie ich wybujałą wyobraźnią dwunastolatków z każdą stroną traci rację bytu. O co chodzi? Nie będę psuć Wam przyjemności ze składania fragmentów stworzonej przez autorkę układanki, będziecie musieli przekonać się sami ;)
Gdy tu dotrzesz to dość krótka, ale nie pozbawiona przekazu powieść. Na 200 stronach Rebecca Stead wykreowała pełnowymiarowych bohaterów, których zachowania są w pełni zrozumiałe. Nie ma tu niepotrzebnych dram, przesadzonych dialogów czy przerysowania wydarzeń z życia nastolatków. Kreując historię Mirandy i jej znajomych, autorka świetnie oddaje rzeczywisty obraz nastoletnich lat – pełnych potrzeby posiadania kogoś, z kim można spędzać przerwy pomiędzy lekcjami i postrzegania świata w nieco inny sposób niż dorośli.
Porównanie autorki do Johna Greena nie jest bezzasadne (choć i tak Green jest dla mnie mistrzem nie do pobicia). Podobnie jak on, Stead porusza wiele problemów dotykających nastolatków i przedstawia je w oryginalny sposób. Nie powiela schematów pojawiających się na kartach wielu innych powieści Young Adult, ale wprowadza coś nowego. Lekkim językiem prezentuje wciągającą historię nie tylko dla młodszych, ale i starszych czytelników. Już dawno zakończenie młodzieżówki nie zaskoczyło mnie aż tak bardzo.
Gdy tu dotrzesz to jedna z tych książek, do których przeczytania zachęciłabym przede wszystkim (choć oczywiście nie tylko) gimnazjalistów. To krótka, ale wartościowa powieść, która, choć rozpoczyna się dość zwyczajnie, prowadzi do zaskakującego końca. Być może tak jak ja, po przewróceniu ostatniej strony, będziecie żałować, że to już koniec.
Sięgając po Gdy tu dotrzesz, myślałam, że to powieść na wskroś realistyczna. Szybko okazało się jednak, że nie do końca. Miranda, której Stead oddała narrację, zaczyna snuć swą opowieść w zagadkowy sposób. Nawiązuje do listu, który otrzymała i historii, którą obiecała opowiedzieć. Wkrótce dość zwyczajne wydarzenia przeplatają się z takimi, których nie sposób logicznie wyjaśnić. Usprawiedliwianie ich wybujałą wyobraźnią dwunastolatków z każdą stroną traci rację bytu. O co chodzi? Nie będę psuć Wam przyjemności ze składania fragmentów stworzonej przez autorkę układanki, będziecie musieli przekonać się sami ;)
Gdy tu dotrzesz to dość krótka, ale nie pozbawiona przekazu powieść. Na 200 stronach Rebecca Stead wykreowała pełnowymiarowych bohaterów, których zachowania są w pełni zrozumiałe. Nie ma tu niepotrzebnych dram, przesadzonych dialogów czy przerysowania wydarzeń z życia nastolatków. Kreując historię Mirandy i jej znajomych, autorka świetnie oddaje rzeczywisty obraz nastoletnich lat – pełnych potrzeby posiadania kogoś, z kim można spędzać przerwy pomiędzy lekcjami i postrzegania świata w nieco inny sposób niż dorośli.
Porównanie autorki do Johna Greena nie jest bezzasadne (choć i tak Green jest dla mnie mistrzem nie do pobicia). Podobnie jak on, Stead porusza wiele problemów dotykających nastolatków i przedstawia je w oryginalny sposób. Nie powiela schematów pojawiających się na kartach wielu innych powieści Young Adult, ale wprowadza coś nowego. Lekkim językiem prezentuje wciągającą historię nie tylko dla młodszych, ale i starszych czytelników. Już dawno zakończenie młodzieżówki nie zaskoczyło mnie aż tak bardzo.
Gdy tu dotrzesz to jedna z tych książek, do których przeczytania zachęciłabym przede wszystkim (choć oczywiście nie tylko) gimnazjalistów. To krótka, ale wartościowa powieść, która, choć rozpoczyna się dość zwyczajnie, prowadzi do zaskakującego końca. Być może tak jak ja, po przewróceniu ostatniej strony, będziecie żałować, że to już koniec.
Tytuł: Gdy tu dotrzesz
Tytuł oryginału: When You Reach Me
Autor: Rebecca Stead
Wydawnictwo: IUVI
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu IUVI!
Ciekawa i wartościowa recenzja może po nią sięgne choć młodzieźówki już dawno za mną, to nieraz po nie sięgam ale żadna mnie nie zachwyciła mam nadzieje,że ta będzie o wiele lepsza pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwww.zaczytanajola.blogspot.com
Nie słyszałam wcześniej o tej pozycji, ale po Twojej recenzji jestem autentycznie zachęcona. Tym bardziej, że ostatnio uwielbiam sięgać po krótkie historie — podnoszę sobie ego mówiąc "ha, przeczytałaś kolejną książkę!", jednocześnie podczytując po kilka rozdziałów grubasków. Więc Gdy tu dotrzesz wydaje się idealne dla mnie w tej chwili. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Recenzje Koneko
Rzadko sięgam po książki dla młodzieży, ale skoro to jest wartościowa i niebanalna historia to chętnie dam jej szansę. Zwłaszcza że jest króciutka, więc lektura zajmie pewnie jedno popołudnie :)
OdpowiedzUsuńLubię młodzieżowe książki, ale ta jakoś mnie do siebie nie przyciąga. Może jeszcze kiedyś zmienię zdanie, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam młodzieżówek, ostatnią autorstwa Jodi Picoult :)
OdpowiedzUsuńNiebawem planuję jednak ponownie przeczytać wszystkie części Pottera, więc trochę wrócę w te klimaty :)