O solidarności kobiet – Maresi


Rzadko zwracam uwagę na rekomendacje z okładek i jeszcze rzadziej sięgam dzięki nim po dany tytuł. Tym razem jednak właśnie to sprawiło, że po tę książkę sięgnęłam. Opinie z pierwszej i ostatniej strony niemal wołały mnie, obiecując opowieść piękną, wzruszającą i na wskroś feministyczną, a przy tym przeznaczoną głównie dla... młodzieży. Czy Maresi zachwyciła mnie tak, jak autorów owych rekomendacji?
Zawsze myślałam, że to baśnie. To brzmiało tak nieprawdopodobnie. Miejsce, gdzie żyją same kobiety, do którego mężczyźni nie mają wstępu. Jak żyły? Jak sobie radziły? Wpojono mi, że kobieta jest bez mężczyzny nikim.
Maresi to 13-letnia nowicjuszka w Czerwonym Klasztorze znajdującym się na tajemniczej, legendarnej wyspie. Przebywają tam jedynie kobiety. Mężczyźni natomiast nie mają tam wstępu. Kiedy na wyspę przybywa zamknięta w sobie Jai, Maresi postanawia pomóc jej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Stopniowo dzielą się ze sobą historiami z dzieciństwa – niekiedy mrożącymi krew w żyłach, pozostawiającymi na skórze gęsią skórkę. Czy przeszłości uda się dosięgnąć którąś z nich?

Maria Turtschaninoff snuje swą historię niczym przypowieść – spokojnie, bez zbędnych figur stylistycznych, ale nadal pięknie i z zastosowaniem pewnych symboli, które nadają opowieści dodatkowej głębi. Na pierwszy plan wybijają się dwa, dość ze sobą powiązane – róża i czerwień – kojarzone z miłością i potęgą, ale niekiedy także i bólem. Symbole te przewijają się przez niemal całą książkę, poczynając już od barwy okładki i nazwy klasztoru, w którym rozgrywa się akcja. Stają się tłem dla historii o przyjaźni, poświęceniu i cierpieniu. O dziewczynkach, które już od najmłodszych lat potrafią stanąć ramię w ramię i razem kroczyć przed siebie. O kobietach, które uczą się być samowystarczalne, ale nie potępiają tych, które zdecydowały się obrać inną drogę.

To głównie pod tym względem Maresi mnie zachwyciła. Co prawda nie aż tak bardzo, jak się tego spodziewałam, ale bez wahania postawiłam ją na półce pozycji wartościowych i takich, do których za kilka lat z pewnością powrócę, a do tego czasu będę polecać ją innym. Co w tej książce tak wyjątkowego? To absolutny powiew świeżości w literaturze młodzieżowej. Historia bez cenzury, bez próby przedstawienia wydarzeń w jak najładniejszy sposób. Maresi kipi surowością, a autorka nie boi się wprowadzać brutalnych, momentami przerażających scen. Podczas czytania kilku z nich sama nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje, a do głowy przychodziły mi wspomnienia z lektury Opowieści podręcznej. Maresi jest według mnie jej łagodniejszą wersją. Ogromne brawa dla pisarki i wydawnictw za odwagę do wydania tej książki.

Nie byłabym sobą, gdybym nie miała żadnych zastrzeżeń. Ze względu na sporą dozę brutalności i szokujących scen nie polecałabym tej powieści młodszej młodzieży. Dla czytelników starszych jednak Maresi to must read. To przepiękna, wzruszająca opowieść o kobiecej sile i solidarności. To brutalna historia o tych, które ośmieliły się przeciwstawić ogólnie przyjętym zasadom. To cudownie feministyczna, nie przekraczająca granicy z feminazizmem książka wzbudzająca całą gamę emocji i skłaniająca do wielu przemyśleń. Naprawdę warto znać tę opowieść!


Tytuł: Maresi
Autor: Maria Turtschaninoff
Wydawnictwo: Młody Book

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwo Młody Book

3 / dodaj komentarz:

  1. Świetna recenzja! A po książkę mam nadzieję, sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie czytałam powieści dla młodzieży, ale jeśli ta wyróżnia się dojrzałym podejściem i ważną tematyką to chętnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję, że ta książka wywołała by we mnie dużo emocji. 😊

    OdpowiedzUsuń